Spojrzałam w lustro i po raz ostatni przeczesałam włosy szczotką.
- Dobranoc Tikki - powiedziałam w stronę małej kwami, która leżała już w swoim łożeczku.
- Dobranoc Mari - odpowiedziała sennym głosem.
Położyłam się do łóżka i przymknęłam oczy, myśląc o dzisiejszym dniu.
Nagle okno otworzyło się z hukiem, a w nim zamajaczyła się niewyraźna postać.
- Teraz, jesteśmy tylko ty i ja.
Zaskoczona usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę stojącą na nocnym stoliku.
W ramie okna nie było już nikogo. Zmarszczyłam brwi i wyjrzałam przez nie. Ulice Paryża wydawały się zbyt spokojne.
Zdrętwiałam.
Poczułam na szyi nierówny, chłodny oddech.
Otworzyłam delikatnie usta i zaczęłam niespokojnie oddychać. Byłam niemal pewna, że słychać moje łopoczące serce.
- Kim jesteś? - wyszeptałam.
W odpowiedzi dostałam tylko ciszę.
Chciałam się obrócić, kednak przeciwnik uniemożliwił mi to.
- Stój grzecznie - powiedziała postać.
Ciężko mi było ocenić czy ten głos należy do kobiety, czy mężczyzny.
- Czego chcesz? - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
- Prawdy.
Cholera, co tu się dzieje? Dlaczego Tikki nie reaguje?
- Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Ale napewno... Biedronko?
Gorzko się zaśmiałam.
- Biedronko? Śmiesz twierdzić, że jestem tą zarozumiałą dziewuchą?
Nastała chwila ciszy. Napastnik został zbity z tropu.
Po chwili jednak prychnął.
- Może zaczniesz mówić, kiedy się dowiesz, że życie twojej kwami jest w niebezpieczeństwie.
Zacisnęłam zęby.
- Nie wiem o czym mówisz.
Napastnik ciężko westchnął.
- To nie nasze ostatnie spotkanie...
Ciężki oddech z mojej szyi zniknął. Szybko się odwróciłam.
Wydawało mi się, że widziałam kawałek czarnego materiału. Ale mogło mi się wydawać.
Objęłam się rękoma i podeszłam do łóżeczka mojej kwami.
Tikki spokojnie spała. Podniosłam z niedowierzaniem brew.
Przez cały ten czas spała spokojnie u siebie? Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zamknęłam szczelnie okno.
****
- Nie mogłeś wymyśleć czegoś lepszego?! - wydarł się na mnie Plagg.
Wzruszyłem ramionami.
- Na nic lepszego nie wpadłem.
Odwróciłem się tyłem do przyjaciela i wszedłem do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic, założyłem spodnie dresowe, nie tracąc czasu na ubieranie koszulki.
Kiedy znalazłem się z powrotem w pokoju, nigdzie nie zastałem Plagga.
Pewnie poleciał poszukać czegoś do jedzenia.
Już miałem wchodzić do łóżka, kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałem.
Klamka się poruszyła, a do środka wszedł mój ojciec - Gabriel Agreste.
Czy wspominałem już, że jest sławnym projektantem mody? Nie? A więc mówię: jest sławnym projektantem mody.
Niestety i stety bardzo często jestem jego modelem i reklamuję najnowsze kolekcje ubrań oraz perfumy.
Fajna jest to robota, jednak zdarza się często, że najbardziej na świecie mam tego dosyć.
Nie podoba mi się, że jestem aż tak popularny. Nie cierpię także, gdy wszystkie dziewczyny piszczą na mój widok. Grr, jest to okropne. Stop! Nie wszystkie. Tym wielkim wyjątkiem jest moja partnerka, Biedronka. Moja pierwsza miłość. Moja pierwsza, nieodwzajemniona miłość.
Popatrzyłem zdziwiony na ojca, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
- Tak? - zapytałem niepewnie.
Nieznacznie odchrząknął i spojrzał w stronę okna.
- Przyszedłem zobaczyć co u ciebie słychać.
Zatkało mnie. Najprościej w świecie, zatkało mnie.
- Ja... ee... no... chyba dobrze... chociaż sam... nie wiem - wyjąkałem.
Właśnie w tej chwili poczułem, jak czuje się Marinette, kiedy ze mną rozmawia.
Uśmiechnąłem się na samą myśl o dziewczynie.
Spojrzał na mnie znad okularów.
- Zapewne dalej nie zmieniłeś decyzji, by przyjmować nauczanie domowe.
Pokręciłem przecząco głową.
- Cały ty. Uparty tak samo jak matka.
Zaskoczył mnie. Nigdy nie wspominał o mamie. Ba. Starał się unikać jej tematu.
Wzruszyłem ramionami.
- To rodzinne.
Nieznacznie się uśmiechnął.
Tak rzadko to robi.
- Nosisz cały czas ten pierścień?
Spojrzałem na moją dłoń, gdzie znajdowało się miraculum.
Niecałe pół roku temu, ojciec zorientował się, że noszę nowy pierścień. Bardzo się nim zainteresował - na moją niekorzyść.
- Tak. Ten przedmiot jest dla mnie niemalże święty - powiedziałem, a po chwili wahania dodałem - dostałem go od ważnej, dla mnie, osoby.
Ojciec pokiwał głową i spojrzał ponownie przez okno, zatracając się w swoich myślach.
Nie chciałem mu przeszkadzać, więc patrzyłem się tępo w sufit.
Niespodziewanie obok mnie zmaterializował się Plagg. W łapkach trzymał dwa, dosyć spore, kawałki sera.
Przyłożyłem palec do ust, pokazując mu, by był cicho.
- Hę? - najwidoczniej nie zrozumiał.
Wskazałem głową na tatę. Plagg zrobił wielkie oczy i czmychnął pod łóżko, w tym samym momencie, gdy mężczyzna się odwrócił.
- Mówiłeś coś?
Pokręciłem przecząco głową.
Spojrzał na zegarek i zmarszczył czoło.
- Muszę już iść. Przede mną jeszcze mnóstwo pracy, a ty się wyśpij, ponieważ idziesz jutro do szkoły. Dobranoc.
- Dobranoc i... powodzenia.
Delikatnie podniósł kąciki ust do góry i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Spod łóżka wyleciał Plagg i wpakował się pod kołdrę.
- Nie masz swojego łóżka? - mruknąłem, opadając na poduszki.
Nie odpowiedział. Po chwili rozległo się głośne chrapanie. Pokręciłem z niedowierzaniem głową.
Czy to możliwe, by taka mała istotka mogła wydawać tak głośne dźwięki?
O równej siódmej trzydzieści, wsiadłem do limuzyny, w której czekał już mój goryl.
Wygodnie usadowiłem się na tylnej kanapie i oparłem głowę o szybę, przymykając oczy.
Kolejny nudny dzień. Kolejny dzień, a ja dalej nie znam tożsamości, wybranki mojego serca.
Przeczesałem dłonią włosy i sięgnąłem po torbę.
Myliśmy już na miejscu.
- Do zobaczenia - mruknąłem w stronę goryla, na co ten skinął głową.
Otworzyłem drzwi i wyszedłem na oblany w słońcu chodnik.
- Siema brachu - przybiłem piątkę z Nino.
W oddali zauważyłem uśmiechniętą od ucha do ucha Marinette.
Szła z jakimś chłopakiem.
Nieświadomie zacisnąłem zęby.
- Hej, co z tobą? - przyjaciel szturchnął mnie ręką.
- Nic, nic. Idziemy?
- Tak.
Zaczęliśmy wspinać się po schodach.
Niespodziewanie zza pleców dobiegł mnie perlisty śmiech dziewczyny.
Nie kontrolując ruchów, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w jej stronę.
- Cześć... Mari - powiedziałem będąc przy dziewczynie.
- O, A-adrien... hej... hm... czy, czy coś się stało?
- Przyszedłem się przywitać.
Uważnym wzrokiem zmierzyłem jej znajomego. Widziałem go pierwszy raz na oczy.
Musiał być nowy.
- Obiecałaś, że wytłumaczysz mi biologię, pamiętasz?
Dziewczyna ściągnęła brwi.
- Hmm... a tak! Pamiętam.
- No to co? Dzisiaj u ciebie?
Zaskoczyłem ją tym pytaniem.
- T-tak jasne.
- Jeszcze zadzwonię - wymownie mrugnąłem do niej okiem, na co ta się zarumieniła.
Odwróciłem się do nich tyłem i ruszyłem w stronę szkoły.
Na odchodnym usłyszałem jeszcze.
- Kto to był?
Uśmiechnąłem się triumfialnie.
Przepraszam, że taki krótki ale nie mam weny ;_; Jak narazie kolejnych rozdziałów TU nie będzie, ponieważ skupię się teraz na nowym rozdziale do "My fallen Angel".
Życzę Wam dużo cierpliwości.
Buziaki :*
Genialne:)
OdpowiedzUsuńPo prostu genialne! :D
OdpowiedzUsuńProszę postaraj się szybciej dodać rozdział bo nie wytrzymam są wspaniałe! Pozdrawiam i życzę dużo weny��
OdpowiedzUsuńJuż miesiąc...
OdpowiedzUsuń